



Zbiórka funduszy (3 tyś) dla Salimatou i jej dzieci w opłacie za pierwszy miesiąc wynajmu mieszkania w Warszawie.
Nazywam się Salimatou Bah. Pochodzę z Gwinei (Conakry). Jestem samotną matką trójki dzieci: dwóch chłopców i jednej dziewczynki.
Najstarszy syn ma na imię Mamadou Tafsir Diallo, ma 21 lat i od dłuższego czasu cierpi na poważny problem ze wzrokiem. Jeszcze w Gwinei jedno oko przestało mu funkcjonować – dziś widzi już tylko na jedno oko.
Mój drugi syn, Abdoulaye Diallo, ma 16 lat i cierpi na poważną wadę serca. Od czasu naszego przyjazdu do Polski był już dwukrotnie hospitalizowany – pierwszy raz, gdy przebywaliśmy w zamkniętym ośrodku, drugi raz już po przeniesieniu do ośrodka otwartego.
Najmłodsza z dzieci, Aissata Diallo, ma 12 lat i nosi w sobie głęboką traumę. Została okaleczona – poddana obrzezaniu przez rodzinę mojego zmarłego męża, bez mojej wiedzy i zgody. Jakby tego było mało, ta sama rodzina planowała wydać ją za mąż chociaż jest dzieckiem. Gdy stanowczo sprzeciwiłam się temu, zostałam dotkliwie pobita na oczach moich dzieci, a mnie i mojej rodzinie grożono śmiercią.
W obliczu przemocy, zagrożenia życia i braku jakiejkolwiek ochrony w moim kraju, musiałam podjąć dramatyczną decyzję: uciekać z dziećmi, by ratować nasze życie. Droga do Polski była bardzo trudna. Przeszliśmy przez Rosję i Białoruś, wielokrotnie głodni, zmęczeni i przemarznięci. Spędziliśmy wiele dni w lesie bez jedzenia i wody. Ale dotarliśmy – do Polski, kraju, który nas przyjął. Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że możemy tutaj być.
Po przybyciu do Polski najpierw trafiliśmy do zamkniętego ośrodka na pięć tygodni, a potem zostaliśmy przeniesieni do ośrodka otwartego. Dziś mam już prawo do pracy i dwójka moich dzieci – tych, którzy są niepełnoletni – została objęta ochroną.
Znalazłam pracę – to ogromna nadzieja i szansa na samodzielność, ale niestety praca znajduje się bardzo daleko od ośrodka, w którym obecnie mieszkamy. Przemieszczanie się codziennie takiej odległości jest bardzo trudne logistycznie i fizycznie, zwłaszcza przy opiece nad dziećmi i ich potrzebach – szkoła, leczenie, rehabilitacja.
Dlatego z całego serca proszę o wsparcie w opłaceniu pierwszego miesiąca wynajmu mieszkania w Warszawie. Dzięki temu mogłabym zamieszkać bliżej miejsca pracy i zapewnić dzieciom stabilne warunki życia i nauki. Niestety, mimo że mam już zatrudnienie, nie jestem w stanie pokryć kosztów wynajmu z góry – a bez mieszkania nie mogę rozpocząć pracy, co zagraża naszej szansie na niezależność i normalne życie.
Odkąd zmarł mój mąż, całe życie walczę sama o bezpieczeństwo i przyszłość moich dzieci. Przeszliśmy razem wiele cierpienia, ale nie przestaję wierzyć, że możemy zbudować nowe, bezpieczne życie – tu, w Polsce. Każda, nawet najmniejsza pomoc, przybliża nas do tego celu.
No responses yet